#20 chlebów: bajgle w stylu montrealskim


Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że minęło aż tyle czasu odkąd opublikowałam ostatni chlebowy post! Przepis na dzisiejsze bajgle znalazłam tutaj i oczywiście lekko zmodyfikowałam (chyba nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła). Pomimo że przygotowanie jest dość czaso- i pracochłonne, to absolutnie warto, bo są PRZE-PY-SZNE! Nie wiem jak smakują oryginalne montrealskie bajgle, bo jeszcze nie było mi dane zawitać w tamte strony, ale jeżeli będę kiedyś wybierać się do Kanady, to z pewnością spróbuję oryginalnych bajgli.

Z góry przepraszam za ogromną ilość zdjęć, ale wyjątkowo nie mogłam się zdecydować :).

Składniki:

• 1,5 szklanki ciepłej wody,
• opakowanie suchych drożdży,
• łyżeczka cukru,
• 2 łyżeczki soli,
• 3 łyżeczki oleju roślinnego (na zdjęciu możecie zobaczyć coś co wygląda jak smalec, ale to olej kokosowy, którego użyłam :)),
• 1/4 szklanki miodu (u mnie naturalny),
• 1 całe jajko,
• 1 żółtko,
• 1 + 3 + 0,5 szklanki mąki, czyli około 0,5 kg (zużyłam w sumie prawie dwa razy tyle. Wyjaśnienie na końcu posta),

Do gotowania:
• 16 szklanek wody (około 4 litry),
• 1/3 szklanki miodu (u mnie sztuczny),
• 1-2 łyżki sody oczyszczonej.

Z tej ilości składników wyszło mi około 25 małych bajgli.

Kroki:

1. Do ciepłej wody dodajemy suche drożdże i mieszamy. Odstawiamy i czekamy aż pojawi się piana (około 5-7 minut). 
2. Dodajemy cukier, sól i olej. Jeżeli używacie oleju kokosowego (tak jak ja), to na tym etapie trzeba wszystko chwilę pomieszać, żeby olej z postaci stałej zamienił się w płynną (stanie się to dzięki ciepłej wodzie).
3. Dodajemy miód (prawdziwy) oraz jajko i żółtko. Znowu mieszamy aż wszystko się połączy.
4. Teraz zaczynamy zabawę z mąką. Na początek dodajemy szklankę i mieszamy.
5. Gdy wszystko się połączy, znowu dodajemy mąkę, tym razem 3 szklanki i mieszamy drewnianą łyżką aż uformuje się potargane ciasto.
6. Zawartość miski przekładamy na posypaną mąką powierzchnię i zarabiamy przez co najmniej 10 minut. Jeżeli potrzeba dodajemy mąki (w oryginalnym przepisie jest napisane, że do 0,5 szklanki). Moje ciasto było tak luźne, że wręcz pływało, mimo tego że wyrabiałam go przez więcej niż 10 minut, a ponadto zostawiłam żeby odpoczęło. Dlatego jeśli chodzi o ilość mąki w tym przepisie, to ciężko mi określić.
7. Ciasto po wyrobieniu powinno być bardzo giętkie i gładkie. Przykrywamy go odwróconą do góry dnem miską i pozwalamy wyrastać przez 20 minut (ja zostawiłam na około pół godziny).
8. Po wyrośnięciu dzielimy ciasto na 18 równych kawałków (wg oryginalnego przepisu). Chciałam żeby moje bajgle były małe, dlatego ja podzieliłam na 25 kawałków.
9. Każdy kawałek rolujemy i formujemy kółka. Głupio to brzmi, wiecie co macie tutaj robić :). W każdym razie, brzegi muszą być dobrze złączone, żeby się nie rozpadły podczas gotowania. (Jeden z moich bajgli rozpadł się na łączeniu i był tak samo smaczny jak pozostałe, więc dokładne łączenie końców jest czysto estetyczne : D).
10. Teraz krok, który pominęłam (bynajmniej nie celowo - po prostu nie umiem czytać instrukcji jak już zapewne wszyscy wiedzą). Gotowe kółka kładziemy na papierze do pieczenia i przykrywamy ręcznikiem. Zostawiamy do wyrośnięcia przez 20 minut.
11. Gdy bajgle rosną w dużym garnku zagotowujemy wodę (16 szklanek = 4l, chociaż nie wydaje mi się, żeby dokładna ilość miała znaczenie). 
12. Do wody dodajemy sodę oczyszczoną i miód (sztuczny), a garnek ustawiamy na wolnym ogniu.






13. Przygotowujemy sobie ziarna do posypania po wierzchu, przesypując je na talerze.
14. Gdy bajgle urosną, przekładamy po 2-3 sztuki do garnka z wodą, miodem i sodą. Gotujemy je po minutę na każdą stronę (chociaż moje opadły na dno, by po około minucie właśnie, wypłynąć na górę, trochę jak pierogi).
15. Wyciągamy bajgle z wody i kładziemy na talerz z wybranymi ziarnami.
16. Odkładamy na blachę pokrytą papierem do pieczenia.
17. Kroki 14.-16. powtarzamy do znudzenia (aż nam się bajgle skończą).
18. Rozgrzewamy piekarnik do 200°C i pieczemy przez 20-25 minut. Po 10-15 minutach pieczenia przewracamy bajgle na drugą stronę, żeby równomiernie się upiekły. Powinny być złotobrązowe.
19. Podajemy na ciepło lub na zimno, jak kto lubi. Smacznego! : )

Uwagi:

• Podobno w lodówce wytrzymują do tygodnia - nie było mi dane sprawdzić, zniknęły w ciągu dnia. :)
• Bardzo lubię słonecznik, dlatego chciałam spróbować dodać go na wierzch. Smakuje fajnie, ale niestety ziarna prawie w ogóle się nie trzymały. Z makiem i sezamem nie było takiego problemu.
• Spotkałam się z opinią, że ilość mąki zależy od tego czy jest ona świeża czy nie. Podobno świeża jest wilgotniejsza, dlatego żeby zaabsorbować cały płyn i ciasto stało się zbite, potrzeba jej o wiele więcej (jeżeli ktoś znajdzie jakieś wyjaśnienie albo sprostowanie to podrzućcie linka w komentarzu).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 etykiet na letnie przetwory