Według Nonsensopedii
dzisiaj obchodzimy Dzień Blogów. Jak pewnie każdy szanujący się bloger
czuję się przywiązana do bloga. To takie moje "dziecko", które sama
kreuję, kieruję i prowadzę za rękę. Po prawie półtorej roku pisania
tutaj, mogę z całą stanowczością powiedzieć, że nie wyobrażam sobie
życia bez tego. Przyzwyczaiłam się do tego, że trzeba wszystkiemu i
wszędzie robić zdjęcia, bo "może coś się przydać na blogu", że fajnie,
gdy wymyśli się jakieś DIY i można się nim z kimś podzielić (wiem, że
już jakiś czas temu obiecałam jedno - już jest gotowe, czeka na
publikację). Jest wiele spraw, z których przeciętny czytelnik, który
nigdy nie "bawił się" w blogowanie, nie zdaje sobie sprawy.
Ja, jako średnio poczytna autorka, z garstką czytelników nie wiem nic o słynnym "odpisywaniu na tysiące maili każdego dnia", ale gdy tylko pojawi się jakakolwiek propozycja z jakiejkolwiek strony to... odrzucam ją. Zwykle nie jest ona dla mnie korzystna, a nie chcę zaśmiecać mojego "dziecka" idiotycznymi reklamami. Prowadzę bloga dla własnej przyjemności i z zamiłowania. Po półtorej roku mogę się przyznać, że gdy zaczynałam, myślałam tylko o korzyściach finansowych. Teraz patrzę na to z innej strony. Cieszy mnie każda nowa odsłona, każdy komentarz powoduje przyspieszone bicia serca, a gdy przybywa obserwatorów to już w ogóle jestem prawie w niebie. Może to wydaje się dziwne, ale podejrzewam, że tak ma większość z osób tworzących "coś swojego". Każdy oczekuje docenienia, pochwały. My, ludzie jesteśmy z natury próżni. Nic na to nie poradzimy. Dlatego, ze wszystkich, nawet najmniejszych oznak akceptacji ze strony społeczeństwa, jakiegokolwiek poparcia, cieszymy się jak szaleni. To normalne.
Społeczeństwo myśli, że blogerzy to bogowie. Nie mają życia poza internetem i jedyne co oprócz pisania robią, to zdjęcia na bloga. Może u tych, którzy na tym zarabiają w JAKIEJŚ CZĘŚCI tak to wygląda. Ale i tak wszyscy nic nie robią tylko leżą i pachną. To niestety tak nie działa. Jesteśmy normalnymi ludźmi. Z problemami, z rodzinami, z przyjaciółmi, z rozterkami, ze szkołami, z zawodami, ze znajomymi innymi, niż blogerzy.
Mnie, jako "niszowca" to wszystko aż tak nie dotyczy, obserwuję główną scenę z boku, patrzę z perspektywy. Nie jestem aż tak popularna, żeby sprawiało mi to kłopot. Blog nie jest moim źródłem dochodu. Jest moją pasją.
Mnie, jako "niszowca" to wszystko aż tak nie dotyczy, obserwuję główną scenę z boku, patrzę z perspektywy. Nie jestem aż tak popularna, żeby sprawiało mi to kłopot. Blog nie jest moim źródłem dochodu. Jest moją pasją.
fot. Ania
Dobrze piszesz :) Korzyści z prowadzenia bloga mogą być niekoniecznie finansowe, powiedziałabym nawet, że te nie-finansowe są lepsze. Życzę dalszych sukcesów w prowadzeniu strony :)
OdpowiedzUsuńFajny post. Oj tak, każdy w sobie ma troszkę próżności, tylko nie każdy się do tego przyzna :) Ja sama już dawno miałam założyć bloga ale jakoś ostatnio coś się zmieniło, nastąpiła jakaś chęć pokazania moich małych dzieł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)