Koc wielkości kota, czy kot wielkości szalika?

Z racji, że dzisiaj było słonecznie, postanowiłam pokazać Wam zdjęcia sprzed paru tygodni, gdy na zewnątrz było ciepło (!). Na co dzień raczej się tak nie ubieram, ale to była wyjątkowa okazja, która zasługiwała na wyjątkowy strój. 
Zakolanówki to dla mnie trudna sprawa. Z jednej strony wydaje mi się, że wyglądam w nich OK, ale z drugiej średnio się w nich czuję. Takie tam babskie dylematy. Do zakolanówek wracam od czasu do czasu i za każdym razem pojawiają się wątpliwości. Wracam chyba tylko po to, żeby sprawdzić czy dalej się waham. Jak na razie nie odnotowałam zmiany uczuć. Gościowi za to (to ten wielgachny kot na zdjęciach ; ) zakolanówki chyba się podobają bo prawie nie mogłam go oderwać od łaszenia się do nich : D.
Pierścionek to wcale nie kolczuga lub kolczatka jak mówi Monia, a... dmuchawiec! Z kolei to czarne co mam na ramionach to nie koc, a polarowy szal. Chociaż ze swoją wielkością spokojnie mógłby stanąć w szranki z kocem. Ewentualnie z kotem.
Na zdjęciach są jeszcze złote liście, teraz niestety już ich nie ma i na zewnątrz zrobiło się tak jakoś ponuro. Zimo! Spadaj daleko i nie przychodź jeszcze!
fot. Jakub & ja
Co mam na sobie?
♥ Sukienkę {George} kupiona w tamtym roku w SH, pokazywałam ją już na blogu;
♥ Torebkę {DIY - tutaj instrukcja};
♥ Szal {bezimienny}, kupiony w SH;
♥ Zakolanówki {bezimienne}, ostatnio w (nieudanej) stylizacji tutaj;
♥ Baleriny {nie pamiętam, ale ze mnie szafiarka : d};
♥ Bransoletkę {bezimienną}, ostatnio na blogu tutaj;
♥ Pierścionek {Betty}, kupiony online tutaj.

Komentarze

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz!