Już prawie połowa stycznia. Czas szybko leci, moja pamięć bywa (często)
zawodna, dlatego też dopiero dzisiaj przypomniałam sobie, że mam na
dysku parę zdjęć z Sylwestra. (No dobra, tak naprawdę zapomnieć o nim
nie pozwalają mi balony ciągle leżące pod biurkiem). Wigilię Nowego Roku
spędziłam w domu, razem z paroma znajomymi. Na zdjęciach stół, zanim
jeszcze goście przynieśli tonę jedzenia ("serowe miotły", dwa rodzaje
"gwiezdnego chleba", "szczurek" lub "sushi z ogórka" to tylko kilka
kreatywnych przykładów - gdybym miała więcej ich zdjęć na pewno
poświęciłabym im co najmniej jednego posta : ) ).
Zrobiłam muffiny (tym razem nie z Toffifee, ale w wersji z czekoladą mleczną i gorzką), oprócz tego były chipsy, paluszki i tego typu przekąski. Uważam, że na imprezy, podczas których mało siedzi się przy stole nie ma sensu przygotowywać kilku rodzajów sałatek, mięs i nie wiadomo jak bardzo wykwintnych dań, bo nikt tego nie zje. Widzę nawet, że i tak trochę źle zaplanowałam Sylwestra, bo jedzenie powinno być bardziej pod ręką (zostało mi prawie wszystko co było początkowo na stole). Najlepiej jest zrobić coś, co można wziąć do ręki i nie bawić się z talerzem i sztućcami. Coś, żeby nie trzeba było uważać, bo się pokruszy/upadnie/rozwali. Łatwo mówić, a w praktyce bywa różnie, ale podczas planowania spotkań warto rozważyć wszystkie aspekty. Teraz już to wiem i następnym razem będzie lepiej : ).
A tak w ogóle to o sztucznych ogniach przypomniałam sobie na drugi dzień.
mmm cóż za pyszności ;)
OdpowiedzUsuńShocoStyle
moje babeczki! : D
OdpowiedzUsuń