Był bardzo towarzyskim kotem, uwielbiał gdy się go głaskało. Śmialiśmy się, że to samogłaszczący się kot, bo łasił się nawet o otwarte drzwi samochodu : ). Żadna mysz nie miała szans w konfrontacji z Gościem, był postrachem wszystkich gryzoni (i ptaków, generalnie wszystkiego co się ruszało). Monia mówiła na niego kot-arystokrata, bo chodził jakby był władcą świata. Myślę, że nieprędko zdarzy się nam drugi taki kot.
fajny kotek, ja niestety nie mogę mieć takiego w domu, ponieważ mój mąż jest uczulony, ale za to mamy pieska :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Zocha :)
Zawsze boli, gdy tracimy czworonogiego przyjaciela. Wiem z doświadczenia, ale będzie lepiej :* W moim domu zawsze były jakieś zwierzaki. Moje psiaki śpią teraz na dywanie w moim pokoju :) Kocham je najmocniej w świecie. Sporo zwierzaków w schroniskach czeka na pomoc. Pomyśl o tym. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńmatko jaki piękny i kochany <3
OdpowiedzUsuńtaka szkoda,,, :(
http://www.kefashionsisters.blogspot.com/