Pierwszą rzeczą za jaką zabraliśmy się w trakcie remontu było wyniesienie mebli. Część z nich wylądowała pod śmietnikiem, a część zabraliśmy na przyczepie do domu. W bloku nie ma windy, ale na szczęście mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze, więc schody nie były problemem. Okazało się jednak, że po rozkręceniu mebli, zrobiło się z nich bardzo dużo kawałków , które trzeba było wynosić pojedynczo, czasami udało się zabrać np. dwie półki na raz. Krótko mówiąc, było sporo biegania w tę i z powrotem. Najwięcej ochodził się mój brat, który jako najmłodszy w rodzinie często robi za chłopca na posyłki ;). Przy wynoszeniu mebli nie mogło być wyjątku.