Burgundowy i skóra. Kilka słów o wymarzonym szaliku.
Dawno nie było na blogu zdjęć robionych przez Tatę. Tak jakoś wyszło. Sceneria średnio ciekawa, ale pora roku i pogoda niestety nie sprzyjają blogowaniu. Gdy wracam do domu już jest ciemno, więc zdjęcia mogę robić tylko w weekendy. Mimo tego będę starała się, żeby posty ukazywały się dalej regularnie (zawsze publikuję coś w środę i sobotę, najczęściej wieczorami). Strój prosty, ale zawierający aż dwa "feszyn" elementy: komin i "skórzaną" kurtkę. Swoją drogą, komin to genialny wynalazek. Zawsze mam problemy z zawiązaniem szalika. Bo przecież to nie jest możliwe, żeby sprostać moim wymaganiom. Wiązanie musi być idealne (jeszcze takiego nie znalazłam, ale gdy tylko mi się objawi - dam znać!).