5 najgorszych obowiązków domowych

Każdy z nas gdzieś mieszka (zakładam, że skoro to czytasz to tak jest). Wiążą się z tym różne obowiązki (chyba że tylko mnie nie stać na niewolnika osobę sprzątającą). Mieszkam z rodzicami, więc jest sporo rzeczy, o które nie muszę się troszczyć lub wykonujemy je z Mamą na zmianę. Nie mamy przydzielonych konkretnych obowiązków, kto jest wolny ten dostaje przydział rzeczy do zrobienia. Czasami dostaję listę, do której nic nie mam, a czasami cały dzień chodzę zła, zwłaszcza gdy trafia mi się cokolwiek z poniższej listy. (Kolejność od najgorszego do najmniej złego, ale dzieli je bardzo cienka granica).

1. Odkurzanie.
Dla mnie odkurzacz to najgorszy wynalazek na świecie. Jest nieporęczny, głośny i strasznie mnie denerwuje. Nie potrafię wyrazić jak zła jestem, gdy dostaje mi się odkurzanie podłóg. Szlag mnie trafia, gdy oprócz podłóg muszę odkurzyć też schody i (o zgrozo!) półki. O wiele bardziej wolę zamiatać, ścierać kurz szmatką, cokolwiek. To o wiele przyjemniejsze, niż siłowanie się z ciężkim odkurzaczem, plączącym się kablem i spadającą z rury szczotką. Na szczęście od jakiegoś czasu nie mamy w domu dywanów, więc zamiast odkurzania 4 razy w tygodniu, teraz 3 razy jest zamiatanie, a  tylko raz odkurzanie. 

2. Pranie ręczne.
Po co James King wymyślili pralkę, skoro i tak nie można wszystkiego w niej prać?! Farbujące tkaniny, spierające się nadruki na t-shirtach, delikatna bielizna. Jak ktoś lubi to może właściwie wszystko prać ręcznie, przykłady można mnożyć, a na metkach bardzo często można znaleźć symbol prać ręcznie. Ma to przedłużać żywotność ubrań. Wolę przedłużać swoją żywotność poprzez unikanie stresu, więc większość rzeczy wrzucam do pralki.

3. Zmywanie naczyń.
Chwała dla Josephine Cochrane, która opatentowała pierwszy model zmywarki do naczyń! Odkąd to wspaniałe urządzenie pojawiło się w naszym domu (po pięciu latach mojego marudzenia) jestem szczęśliwszym człowiekiem! Gdybym miała do wyboru: kupić sobie zmywarkę albo telewizor - nie wahałabym się. Telewizji nie oglądam, a zmywanie naczyń przestało być dla mnie powodem do szargania sobie nerwów.

4. Sprzątanie po kimś.
O ile powyższe czynności z mojej listy może kogoś relaksują / nie przeszkadzają mu w codziennej egzystencji, tak sprzątać po kimś to chyba nikt nie lubi. Mogę sprzątać po sobie. OK, ja zrobiłam bałagan, więc ja go likwiduję, ale totalnie nie mogę znieść, gdy mam sprzątać po kimś. Na szczęście zdarza się to nieczęsto, zwłaszcza, że zwykle udaje mi się nakłonić brata, żeby jednak zgarnął za sobą ciuchy z fotela. Czym innym jest sprzątanie po gościach. A może po prostu marudzę?

5. Segregacja śmieci.
Śmieci segregowaliśmy jeszcze zanim pojawił się obowiązek, aby to robić. Nie mamy miejsca w kuchni na wiele pojemników / worków, dlatego mamy jeden na odpady segregowalne i jeden na niesegregowalne. Cała procedura sortowania odbywa się w piwnicy, gdzie z jednego worka trzeba przełożyć wszystko do worków kolorowych. I właśnie tego nie lubię. Nie odczuwam przyjemności podczas grzebania w śmieciach, choćby nawet to były moje śmieci.

To moja subiektywna lista, a jak jest u Was? Czego najbardziej nie lubicie robić w domu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 etykiet na letnie przetwory